Resort zdrowia pracuje nad zmianą rozporządzenia ws. recept lekarskich. Do rozmów na ten temat zaprosił przedstawicieli samorządu lekarskiego i aptekarskiego, by mogli przedstawić swoje uwagi i postulaty dotyczące uproszczenia przepisów rozporządzenia. Efekty pracy wspólnego zespołu pokazują, że samorządy nieco inaczej wyobrażają sobie zakres zmian.


Lekarze dostrzegli w tym szansę na powrót do dyskusji o zasadności podpisywania umów z NFZ i odpowiedzialności za wystawianie recept osobom nieuprawnionym i przedłożyli swoje założenia do nowego systemu wystawiania recept przez lekarzy.

W tej sytuacji aptekarze zapowiadają, że w przypadku wszelkich zmian w zakresie obowiązku podpisywania umów z płatnikiem czy łagodzenia kar dla lekarzy, środowisko aptekarskie będzie oczekiwać takiego samego traktowania.

W zakresie uproszczenia recept lekarze postulują m.in. o wprowadzenie jednego kodu.

- Należy zastanowić się czy wszystkie dane obecnie zamieszczane na receptach są niezbędne. Sposób wystawiania recepty powinien być opisany w taki sposób, aby lekarz mógł ją wystawić intuicyjnie, a nie analizować kilkunastostronicowe rozporządzenie posiłkując się opiniami prawnymi i interpretacjami tego prawa - mówi Jarosław Wanecki, przedstawiciel zespołu Naczelnej Rady Lekarskiej do rozmów z resortem ws. legislacji receptowej.


Przedstawia trzy punkty:

 

  • recepta nie powinna zawierać zbędnych danych pacjenta: wiek, kraj, prefiksy telefoniczne, co przyniesie za sobą recepta transgraniczna i grozi nam zrównanie wymagań z receptą krajową;
  • recepta powinna podczas generowania zawierać jeden kod paskowy, który nadaje jej numer powiązany z podmiotem i lekarzem - a nie rozgranicza szereg danych w szeregu kodach;
  • na recepcie lekarz nie powinien oznaczać taksacji, gdyż ta powinna równać się z uprawnieniem pacjenta, a nie stopniowanie odpłatności w zależności od pomysłu ministra prezentowanego co dwa miesiące. Taksacja wywołuje największy lęk lekarzy przed wypisaniem recepty refundowanej, co jest daleko niekorzystne dla zdrowia pacjenta i powoduje nadinterpretację przepisów ze strony NFZ i lekarza, a często także aptek.


Równi wobec prawa
Jednak lekarze też podnoszą argument, że do ich obowiązków nie należy badanie uprawnień pacjenta do leków refundowanych, jak również jego szczególnych uprawnień np. w przypadku inwalidów wojennych lub wojskowych.

- Również ustalenie prawa pacjenta do refundacji - za wyjątkiem niektórych chorób przewlekłych (dawniej "P") - powinno następować na etapie realizacji recepty, a nie jej wystawiania - uważają lekarze.

- Samorząd przede wszystkim postuluje zmianę polityki lekowej uzależnionej od taryfikacji na uzależnienie od uprawnienia ubezpieczeniowego, tak jak jest to zorganizowane w większości krajów na świecie. Pacjent uprawniony ma prawo do refundacji - mówi Wanecki.

Jak przekonuje, uprawnienie najprościej sprawdzić w aptece połączonej z systemem eWUŚ, który w przychodni weryfikuje możliwość bezpłatnego leczenia, a w aptece refundowania leków. Bo lekarz ma płacone za badanie i leczenie a apteka za wydanie leku, zgodnie z uprawnieniem pacjenta, w tym dla osób uprawnionych z innych przyczyn, niż tylko powszechne ubezpieczenie zdrowotne, ale np. honorowe krwiodawstwo lub inwalidztwo wojskowe.

Reakcja aptekarzy jest jednoznaczna: - Nie przejmiemy obowiązków zdjętych z lekarzy, a związanych z wystawianiem recept, gdyby zamierzano je znowu przerzucić na farmaceutów. Granica odpowiedzialności musi gdzieś przebiegać. To byłby krok do tyłu. Nie zgodzimy się na przejęcie obowiązków ciążących na wystawiających recepty - zapowiada prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej, Grzegorz Kucharewicz.

Uwadze farmaceutów nie umknęły też naciski lekarzy na MZ i NFZ, by zrezygnować z podpisywania umów lekarzy z płatnikiem - Umowy nie są potrzebne ani lekarzom, ani aptekarzom, ani NFZ. Wcześniej, czy później życie samo wymusi rezygnację z ich podpisywania - przekonuje Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.

- Jeśli miałyby być zniesione umowy dla lekarzy, tego samego będziemy się domagać dla aptekarzy. Samorząd aptekarski nigdy nie zaakceptował umów między podmiotami prowadzącymi apteki a NFZ jako warunku wydawania przez nie leków refundowanych. Konsekwentnie podkreślaliśmy, że są zbędne, nie ma bowiem ani jednego elementu na tyle istotnego, aby wprowadzać tak skomplikowany, biurokratyczny system - odpowiada Grzegorz Kucharewicz.

E-recepty - za czyje pieniądze?
Środowisko aptekarskie wolałoby raczej zachować obecne status quo w zakresie odpowiedzialności:

- Rozporządzenie ws. recept lekarskich zapewnia pacjentom dostęp do leków refundowanych, gdyż nawet w wypadku źle wystawionej recepty chorzy mają szansę ją zrealizować. Lekarze postulują duże zmiany, które wymagają nowelizacji ustawy o refundacji leków - zauważa Kucharewicz.

Jeśli farmaceuci popierają jakieś zmiany zaproponowane przez samorząd lekarski, to np. w zakresie uproszczenia procedury wystawiania recept.

- W Szwecji, gdzie w kodzie kreskowym naklejanym na receptę zawarte są wszystkie dane lekarza, system jest prosty i się sprawdza. Dlaczego zatem nie można by wprowadzić tych rozwiązań w Polsce? W tym zakresie popieramy postulat Naczelnej Izby Lekarskiej.

Myśli środowiska aptekarzy koncentrują się raczej na innym problemie.

- Nowelizacja rozporządzenia ma na celu załatwienie dwóch spraw: realizację wymogu dyrektywy transgranicznej i wprowadzenie e-recepty od 2014 roku. W przypadku recept elektronicznych obawiamy się, że z przyczyn technicznych ich wdrożenie w tym terminie nie jest możliwe. Na aptekarzy nakłada się kolejne wymagania sprzętowe i oprogramowania. Kto za to zapłaci - pyta prezes Kucharewicz.


Zwraca przy tym uwagę, że obecny sposób liczenia marży spowodował pogorszenie się sytuacji finansowej aptek i ich zamykanie.
Przypomina perypetie związane z wprowadzaniem systemu eWUŚ. - Mimo dobrych założeń, system był niedopracowany. Weryfikacja błędów następowała w praktyce. W Wielkiej Brytanii system elektronicznych recept, który kosztował kilkanaście mld funtów, wprowadzano 12 lat.

MZ: będzie konsensus
W opinii lekarzy należy również odstąpić od wiązania refundacji z Charakterystyką Produktu Leczniczego i rozstrzygania o poziomie refundacji leku.

- ChPL jest tylko jednym z możliwych pretekstów do tworzenia oszczędności NFZ kosztem biednych pacjentów. Oczywiście, że nie mamy pewności, że z tego ograniczenia resort zrezygnuje, a nawet podejrzewamy, że może wymyślić inne ograniczenia, np. refundowanie leków osobom tylko powyżej 180 cm itd. Takich różnych pomysłów może być wiele i lekarze nie mogą mieć z tym nic wspólnego - uważa Maciej Hamankiewicz.

- Na pewno odpłatność nie jest sprawą lekarzy i czas już, by wrócić do normalności i zmienić system odpłatności. Sprawa ChPL spowodowała, że wielu lekarzy pisze recepty na 100%, co de facto obciąża kosztami pacjentów i daje pseudooszczędności. Jest to ukryty, dodatkowy podatek, inaczej mówiąc - społeczny wzrost składki, który jest ukryty w przepisach wykonawczych - mówi prezes NRL.

Jak podkreśla, wywierając presję na lekarzy, zmusza się obywateli do dodatkowego opodatkowania na rzecz ochrony zdrowia. - Może trzeba otwarcie powiedzieć to społeczeństwu i zwiększyć składkę - dodaje.

Ministerstwo Zdrowia potwierdza, że prace nad zmianą rozporządzenia trwają.


-Przedstawiciele Naczelnej Izby Lekarskiej, Naczelnej Izby Aptekarskiej i NFZ wejdą w skład zespołu, którego zadaniem będzie opracowanie projektu rozporządzenia ws. recept lekarskich opartego o obowiązujące przepisy prawa uwzględniającego postulaty środowiska lekarskiego jak i aptekarskiego, które zostaną wypracowane w drodze konsensusu pomiędzy NIL, NIA, NFZ i Ministerstwem Zdrowia - informuje nas Krzysztof Bąk, rzecznik resortu zdrowia.