Otyłość to jedna z najczęściej występujących chorób na świecie - dotyczy ona aż 13% populacji. Bez interwencji ze strony rządów poszczególnych państw problem ten będzie narastał. Światowa Federacja Otyłości (World Obesity Federation) przewiduje, że do 2025 roku liczba osób otyłych wzrośnie o 4%.
Nadwaga i otyłość zwiększają ryzyko wystąpienia wielu chorób i problemów zdrowotnych, m. in. cukrzycy typu 2, miażdżycy, udaru, zawału i niektórych nowotworów. Niedawno przeprowadzone badania wskazują, że nadmiar kilogramów może spowodować wcześniejszy rozwój i szybszy przebieg choroby Alzheimera. Od 1980 roku liczba otyłych osób zwiększyła się ponad dwukrotnie. Ma to oczywisty związek ze zmianą stylu życia większości społeczeństw, niezdrową, tłustą dietą i brakiem aktywności fizycznej. Do czynników wpływających na tę „epidemię” z pewnością zalicza się też wszechobecne reklamowanie fast foodów, wykonywanie pracy typu siedzącego i zwiększenie liczby ludności zamieszkującej miasta. Raport Światowej Federacji Otyłości wskazuje, iż w ciągu najbliższych 10 lat ponad 177 milionów osób osiągnie II stopień otyłości (o wartości BMI przekraczającej 35), podwajając ich liczbę z 2010 roku – z tego najwięcej, bo aż 25 milionów - w Stanach Zjednoczonych.
WHO alarmuje i wzywa rządy poszczególnych państw do podjęcia odpowiednich działań zapobiegających dalszemu wzrostowi odsetka ludzi otyłych. Rozpowszechnienie zdrowego stylu życia wśród dzieci, surowe regulacje dotyczące spożywania przez nie fast foodów, spadek cen zdrowych produktów i ich większe rozpowszechnienie, propagowanie aktywności fizycznej - to tylko niektóre ze strategii zalecanych przez WHO i Światową Federację Otyłości. Zachęca się również rządy państw do objęcia opieką otyłych pacjentów i włączania ich do programów pomagających w utracie nadmiernej masy ciała.
Źródło: medicalnewstoday.com / who.int
Komentarze
[ z 8]
WHO zaleca, a PIS robi swoje. Nowa minister edukacji chce znowu wprowadzić słodycze do szkół. Według mnie to błąd, szczególnie robiąc to tak szybko po wprowadzeniu tego zakazu. Nie wiem, czemu wszyscy politycy PISu nagle bronią wolności dzieci do zakupu drożdżówki. Zwykła krótkowzroczność. Za dzieci decydują dorośli, bo te jeszcze nie wiedzą co dla nich dobre. Nie dziwię się, że liczna otyłych osób wzrasta, skoro w szkołach dzieci jadły (przed wprowadzeniem zakazu) fast foody i słodycze. W walce z epidemią otyłości trzeba skupić się na dzieciach i młodzieży, na ich edukacji zdrowotnej.
W Stanach Zjednoczonych przeprowadzono, badanie, w którym okzało się, że otyłe nastolatki juz wcale nie uważają się za grube! Wszystko to na skutek tego, że co trzecia osoba w USA jest otyła. W tym kraju normalne jest być otyłym. Skoro wszyscy znajomi mają nadwagę, to nikt nie widzi sensy, aby trzymać diete i wagę. Epidemia otyłości przesuwa granicę tego co jest akceptowane społecznie. Ta machina sama się napędza, więcej otyłych ludzi powoduje dalszy wzrost ich liczby. Nic więc dziwnego, że przeiwdywania WHO są jakie są.
Do takich wniosków można dojść przechodząc się na co dzień po ulicy. Otyłych ludzi jest coraz więcej, zwłaszcza dzieci. Prognozy WHO wcale mnie nie dziwią. Już dzisiaj nikt nie wygania dzieci na dwór, nie zabrania jedzenia słodyczy i maców. Rezultaty są jakie są. Jeszcze nigdy tyle dzieci nie było otyłych. Z dorosłymi jest wcale nie lepiej, mało kto dobrze leczy swoje choroby, jeszcze mniej osób o siebie dba. Czeka nas epidemia chorób cywilizacyjnych. Przynajmniej służbie zdrowia nie będzie groził brak pracy.
Służba zdrowia wielu państw już i tak jest na granicy wydolności, a żadne nie jest przygotowane na znaczy wzrost zapotrzebowania na usługi medyczne, bo to się właśnie stanie, gdy coraz więcej osób będzie otyłych. Polskę zwłaszcza nie stać na epidemię otyłości. Nadwaga w znaczący sposób jest powiązana wieloma chorobami, i to najczęściej jest pełen komplet chorób - nadciśnienie, miażdżyca, cukrzyca, zespoł metaboliczny, zawały, udary, choroba Alzheimera. Przykłady można wymieniac bardzo długo. W takim świetle zasadne wydaje się ukierunkowanie polityki zdrowotnej na profilaktykę, po prostu wyjdzie taniej, a dla pajentów oznacza to życie dłuższe i w lepszej jakości.
Zgadzam się z Moniką. Moim zdaniem zakaz sprzedaży niezdrowego jedzenia w szkołach to chyba najlepsza zmiana wprowadzona ostatnio w przepisach i nie mogę zrozumieć przeciwników, którzy twierdzą, że ogranicza to wolność wyboru dziecka. Według mnie szkoła powinna być miejscem kształtowania zdrowych nawyków - jakoś, gdy na wfie nie pozwala się dzieciom na wspinanie się na drabinki bez opieki, a na wycieczce szkolnej na samodzielne zwiedzanie, nikt nie krzyczy, że wolność jego dziecka jest ograniczana. Mnóstwo badań pokazuje, że otyłość i nadwaga w młodym wieku wiąże się z poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi u dorosłych, nie wspominając o tym, jak strasznie obciąża to ochronę zdrowia. Mam nadzieję, że nowy rząd pójdzie dalej w tym kierunku, a nie będzie starał się zmienić wszystko wprowadzone przez poprzedni.
Tworzymy coraz bardziej leniwe społeczeństwo. Po pierwsze, każdy macha ręką na zasady zywieniowe, przyjemniej jest lupic bezę i ją zjeść niż patrzec przez okienko i kupic jabłko... Do tego niektórym ludziom totalnie nie chce sie ruszać, mimo mody na fitness i siłownię. No i cóz, skoro otyli amerykanie nie uważają, że są grubi, bo BMI>25 to u nich norma to zmierzamy jednak w kierunku konsekwencji otyłosci... Z jednej strony to dobrze, oyli nie bedą się czuli dyskryminowani, czyli normalni :P A to, że ktos ma nadcisnienie tętnicze też będze normą.... No nic, najwyżej będziemy prewencyjnie na nadciśnienie przepisywać ACI od 30 roku życia :P
Z jednej strony otyłych ludzi jest coraz więcej, ale z drugiej strony moda na zdrowe odżywianie i bycie fit również przechyla szalę na drugą stronę. Ludzie tyją, bo łatwiej im sięgać po śmieciowe, szybko dostępne jedzenie niż wysilić się i ugotować obiad samemu, przygotować lunch czy drugie śniadanie dla dziecka do szkoły. Dzieci opychają się czipsami i słodyczami, bo dosłownie zalewane są reklamami i kolorowymi półkami w sklepach. Miejmy nadzieję, że wprowadzenie zakazu sprzedaży niezdrowej żywności w sklepikach szkolnych przyczyni się do poprawy stanu zdrowia naszych dzieci. Niestety Wielka Brytania czy USA nie zorientowały o problemie na czas i urósł on do wielkiej rangi.
Brak ruchu, godziny spędzone przez telewizorem czy komputerem, łatwo dostępne wysoko przetworzone jedzenie- to wszystko wpływa na wzrost otyłości. Skok cywilizacji daje wielki krok do tyłu zdrowiu człowieka.