Badania przeprowadzone przez kardiologów z 4. Wojskowego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu potwierdzają tezę, że bieganie jest zdrowe. Wyniki swojej pracy przedstawili podczas konferencji prasowej, tuż przed nocnym półmaratonem we Wrocławiu.
Lekarze z Ośrodka Chorób Serca oraz prof. Jan Chmura, fizjolog z wrocławskiej Akademii Wychowania Fizycznego, zbadali grupę około 50 maratończyków-amatorów, w wieku powyżej 50 lat. Wykonali USG serca, sprawdzili szereg parametrów krwi przed maratonem, jaki dwa lata temu rozegrano we Wrocławiu, tuż po nim oraz po upływie kilku miesięcy. Wyniki nie zaskoczyły lekarzy.
– Okazało się, że ten rodzaj ekstremalnego wysiłku nie uszkadza serca i nie powoduje żadnych nieodwracalnych zmian w organizmach biegaczy – mówią Katarzyna Młynarska i Michał Kosowski z Ośrodka Chorób Serca. – Proszę jednak pamiętać, że naszymi „pacjentami” byli ludzie wytrenowani, z których wielu zaliczyło nawet po kilkanaście maratonów.
Lekarze 4. Wojskowego Szpitala Klinicznego podzielili się swoją wiedzą przy okazji rozgrywanego 4. PKO Nocnego Półmaratonu Wrocław. Na stoiskach targów towarzyszących imprezie radą służyli także dietetycy, edukatorzy zdrowotni i fizjoterapeuci. Każdy, nie tylko biegacze ale również osoby, które dopiero myślą o rozpoczęciu treningów, mogły zapytać o wybór optymalnej diety, dobór sprzętu, sposoby na bezpieczne bieganie.
Źródło: 4. Wojskowy Szpital Kliniczny
Komentarze
[ z 6]
Cieszy mnie fakt, że takie badania na maratończykach i zawodowych biegaczach zostały przeprowadzone. Myślę, że może się to przyczynić do zwiększenia popularności już i tak uprawianych przez coraz szersze grono ludzi biegów. Tymi badaniami lekarze potwierdzili, że bieganie nawet na długie dystanse u osób zdrowych nie powinno wiązać się z ubytkami na zdrowiu,a raczej może być wręcz odwrotnie. Myślę, że dla części osób może stać się to dodatkową motywacją do prowadzenia sportowego trybu życia, tym bardziej, że wcześniej słyszało się głosy wśród pacjentów, że bieganie uszkadza serca. Zdaję sobie sprawę, że pacjenci niekoniecznie musieli mieć wiedzę w tym temacie, raczej szczątkowe informacje o nagłych zgonach sercowych, przeroście mięśnia sercowego i tym podobnym. Dobrze, że takie nie pełne wiadomości w jakiś sposób zostały przez specjalistów zdementowane. Co nie zmienia faktu, że mam nadzieję, że przełoży się to nie tylko na większą liczbę ludności regularnie podejmującą wysiłek sportowy, choćby jak mowa w artykule- trening biegowy, ale również na wyższą świadomość społeczeństwa, iż przed rozpoczęciem treningu szczególnie jeśli wcześniej przez długi czas nie podejmowało się żadnej aktywności fizycznej, warto jest udać się do lekarza, aby przeprowadził choćby podstawowe badania oceniające zdolność do danego typu wysiłku oraz celem uzyskania informacji jaki wysiłek czy jaki rodzaj aktywności ruchowej byłby najbardziej odpowiedni, aby poza korzyściami jakie odniesie serce, kontuzją nie uległy inne narządy, czy jak rozpocząć swoja przygodę ze sportem, aby organizm miał czas przystosować się do wysiłku.
Również cieszy mnie fakt wykonania takiego badania. Szczególnie, że sama uprawiam sport. Może jeszcze nie można nazwać tego wyczynowym, jednak biegam całkiem sporo. Nie podoba mi się kiedy zamiast dopingu do spędzania wolnego czasu w podobny sposób ze strony kolegów czy koleżanek lekarzy, szczególnie tych starszej daty, spotykam się z krytyką. Szczególnie sporo krytyki nasłuchałam się po udziale w półmaratonie organizowanym na ulicach miasta Poznania. Raczej straszono mnie, że od biegania na długich dystansach grozi mi przerost mięśnia sercowego, nagła śmierć sercowa, a poza tym uszkodzenia narządu ruchu, destrukcje stawów, kręgosłupa, więzadeł.... Jasne, że uprawiając sport na pewnym poziomie dobrze byłoby robić to umiejętnie. Jednak opinie jakie opisałam powyżej wydają mi się być mocno przesadzonymi i nie wydaje mi się, by przerost serca związany z regularną aktywnością fizyczną miał być zjawiskiem negatywnym. Dzięki tego typu badaniom i oficjalnym wypowiedziom lekarzy kardiologów, może nieco odmieni się stan świadomości Polaków i zamiast szukać sobie wymówek sami zabiorą się za uprawianie sportu.
Aż serce się kraje, kiedy w wiadomościach słuchać czasem o biegaczach, którzy przecenia swe siły i taki maraton skończył się dla nich tragicznie. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że choruje na serce, nie bada się. Każdy od czasu do czasu powinien udać się na konsultację kardiologiczną nawet jeśli będzie czekał rok w kolejce. Nasza służba zdrowia jest jaka jest, ale zdrowie jest bezcenne. Nie warto oszczędzać i żałować tych stu złotych na wizytę.
Dokładnie. Nie wolno przeceniać swoich możliwości i przeciążać organizm. Bieganie wymaga cierpliwości. Istnieje wiele planów treningowych dla osób zaczynających swoją przygodę z bieganiem. Wszystkie opierają się na zaczynaniu od treningów łączących w sobie marsz z biegiem i stopniowym skracaniu czasu marszu i wydłużaniu czasu biegu, aż do momentu, gdy będziemy w stanie pokonać cały przewidziany dystans biegnąc. Zanim rozpoczniemy realizację takiego planu treningowego, dobrze byłoby poświęcić tydzień na intensywne spacery, przygotowując ciało do podjęcia wysiłku o większej intensywności.
Wszelkiego rodzaju biegi stały się ostatnio bardzo modne. Skutkiem zwiększonego zainteresowania jest również brak należytej ostrożności. Podobny wysiłek fizyczny nie jest przeznaczony dla każdego. Naturalnie przed uczestnictwem w podobnym wydarzeniu powinno się wybrać na wizytę do lekarza który powie nam czy jesteśmy zdolni do biegu czy nie. Każdy kto przygotowuje się do maratonu najpierw zaczyna od małych szybkości i odległości. Jeżeli postanawiamy wystartować w jakimś biegu powinniśmy postąpić tak samo gdyż nie warto narażać zdrowia i życia po to by koniecznie uczestniczyć w wielkim wydarzeniu. . Ci którzy są w lepszej kondycji po roku odpowiednich przygotowań, może nawet szybciej, mogą wystartować początkowo na przykład półmaratonie. Nie musimy od razu rzucać się na głęboką wodę i startować ultramaratonie. Corocznie organizuje się wiele biegów z różnych okazji dlatego jeśli nie wystartujemy w jednym to przecież będą następne. Nie śpieszmy się za bardzo. Lepiej cieszyć się zwycięstwem ale również dobrym zdrowiem. Warto skonsultować się z lekarzem.
Coraz więcej aplikacji pomaga w kontrolowaniu naszego stanu zdrowia. Nie dotyczy to jedynie aktywności sportowych, ale przydaje się też do monitorowania przebiegu różnych chorób. Analiza głosu przy wykorzystaniu aplikacji na smartfona, pozwala na wykrycie przekrwienia płuc u pacjentów z niewydolnością serca. Pozwoli to na wcześniejszą interwencję lekarza, zanim stan zdrowia chorego ulegnie pogorszeniu. Przeprowadzono badania na 40 pacjentach z ostrą niewydolnością serca. Każdy z nich nagrał próbkę swojego głosu, który został przeanalizowany przez program. Przekrwienie płuc przyczyniało się do subtelnych zmian w mowie, które bardzo dokładnie wychwyciła aplikacja. Jeżeli pojawią się pierwsze objawy, aplikacja je “wychwyci” i natychmiast przekaże takie informacje lekarza, który przepisze właściwe leki. Można będzie w ten sposób zareagować zanim stan pacjenta się pogorszy. Środowisko pacjentów wskazują na poprawę swojej sytuacji w konkretnych działaniach. Mowa o powszechnym dostępie do Koordynowanej Opieki nad pacjentem z Niewydolnością Serca, a także w dostępie do optymalnej terapii, która zmniejsza śmiertelność, redukuje liczbę uciążliwych hospitalizacji będących konsekwencją zaostrzeń choroby, a także korzystnie wpływają na tak ważną dla chorych jakość życia. Liczba hospitalizacji z powodu niewydolności serca jest w Polsce 2,5-krotnie wyższa niż średnia dla wszystkich 36 krajów OECD. Co godzinę umiera w naszym kraju 16 osób z rozpoznaną niewydolnością serca. To główna przyczyna zgonów w Polsce. Co roku zabija ona 140 tysięcy osób. Eksperci wskazują, że od momentu rozpoznania choroby aż 40,6 procent pacjentów nie przeżywa 5 lat życia. Niewydolność serca gorzej rokuje niż jego zawał, rak prostaty czy jelita grubego. Konieczne jest więc wprowadzenie modyfikacji w opiece nad pacjentami w naszym kraju, ale nie można zapominać o tym, że to jak będzie wyglądało ich zdrowie i życie zależy w większości od nich samych. Kolejnym z takich działań, które ma to zmienić jest rozpoczęciu pilotażu Krajowej Sieci Kardiologicznej (KSK) w województwie mazowieckim, który ma się skupiać na diagnozowaniu i leczeniu kilku podstawowych chorób sercowo-naczyniowych takich jak zaburzenia rytmu serca, niewydolności serca, chorób zastawek, które są coraz częstszą przyczyną problemów zdrowotnych w naszym społeczeństwie, a także nadciśnienia tętniczego. Elektroterapia polegająca na zastosowaniu stałej stymulacji serca, nazywana stymulacją resynchronizującą, może pomóc pewnej grupie pacjentów z niewydolnością serca. Zaburzona sekwencja skurczu komór serca w wielu przypadkach jest związana z jego niewydolnością. Wielu chorym mogą jednak pomóc wszczepiane aparaty takie jak stymulatory i kardiowertery-defibrylatory z funkcją resynchronizacji. Ułatwiają one uporządkować skurcze serca i poprawiają samopoczucie pacjenta. Resynchronizacja polega na jednoczesnej stymulacji prawej i lewej komory serca. Ma to istotne znaczenie w przypadku osób z blokiem lewej odnogi pęczka Hisa, czyli przypadłością charakterystyczną dla chorych z zaawansowaną niewydolnością serca. Resynchronizacja stosowana jest u osób z tzw. dyssynchronią skurczu i zaawansowaną niewydolnością serca. Tylko w takiej sytuacji ta metoda terapii ma sens. Nie należy jednak wykonywać jej zbyt późno, bo prawdopodobieństwo związane z jej użyciem może przewyższyć oczekiwane korzyści.W naszym kraju na 100 Polaków w przedziale wiekowym 40-44 lata, zawał przechodzi średnio 121 mężczyzn i 25 kobiet. Nawet 90 procent osób, które przeszły zawał serca przed czterdziestym rokiem życia to osoby palące papierosy. Zawał u kobiet bywa bardzo często nieprawidłowo rozpoznany i niewłaściwie wyleczony ponieważ symptomy nie są tak oczywiste. W przypadku młodych kobiet prawdopodobieństwo wystąpienia zawału serca jest na dosyć niskim poziomie, ale drastycznie wzrasta po 50 roku życia. Wraz ze spadkiem poziomu estrogenu w organizmie kobiety, związanego z menopauzą zawał serca u kobiet jest zjawiskiem równie powszechnym, jak zawał serca mężczyzn. Kobiety rzadziej trafiają do szpitala z powodu rozpierającego bólu zamostkowego, który promieniuje do żuchwy, pleców czy przedramienia. Częściej występujące symptomy to duszności, uderzenia gorąca mdłości i uczucie niestrawności, zawroty głowy, nagłe osłabienie czy zmęczenie jak w przypadku przebiegu grypy, bóle pleców. Ryzyko wystąpienia zawału serca u kobiet jest też dużo większe niż w przypadku mężczyzn. Oprócz standardowych czynników, które zwiększają zachorowalność, takich jak palenie papierosów, długotrwały i silny stres, choroba wieńcowa, nadciśnienie, miażdżyca, cukrzyca, czynniki genetyczne czy wysoki poziom “złego” cholesterolu, zawał u kobiet może wystąpić w wyniku powikłań ciąży czy usunięcia macicy. Same kobiety często bagatelizują wcześniej wspomniane symptomy, kojarząc je z menopauzą, a nie zawałem. W takim wypadku nie warto zwlekać z wezwaniem karetki, ponieważ fachowa i co najważniejsze, skuteczna pomoc musi nastąpić jak najszybciej. Dopiero od jakiegoś czasu naukowcy zaczęli analizować różnice między zawałem serca u kobiet i mężczyzn, ponieważ nie tylko objawy, ale także metody leczenia w przypadku obydwu płci są równe. Do tej pory naukowcy bardziej skupiali się na mężczyznach w swoich badaniach, dlatego zarówno prowadzone badania, jak i dopuszczone do obrotu leki, nie brały pod uwagę przebiegu choroby u kobiet. Kobiety są również rzadziej kierowane na specjalistyczne badania i testy diagnostyczne, ponieważ ryzyko wystąpienia zawału serca jest niedoszacowane. Ponadto niektóre testy skonstruowane są w ten sposób, że dają fałszywe wyniki u kobiet, ponieważ były opracowywane z myślą o mężczyznach. To wszystko sprawia, że kobiety są później niż mężczyźni kierowani na badania, a leczenie wdrażane jest za późno. Trwałe uszkodzenie serca zwykle prowadzi do jego niewydolności. Osoby z tą chorobą wymagają właściwej, koordynowanej opieki oraz właściwej farmakoterapii, która pozwala uniknąć zaostrzeń choroby. Bez tego bardzo szybko ponownie dochodzi u nich do epizodu kardiologicznego, który kończy się hospitalizacją i pogorszeniem stanu zdrowia lub wręcz śmiercią.W początkowym okresie pandemii pacjenci byli zaniepokojeni doniesieniami dotyczącymi wzrastającej liczby zakażeń. Dodatkowo przekazywano dane o przypadkach stwierdzania ognisk COVID-19 w placówkach opieki i ośrodkach ochrony zdrowia, głównie w domach pomocy społecznej i szpitalach. Pacjenci stawali przed bardzo trudnym wyborem: odczuwali dotkliwe objawy, które mogły świadczyć o zawale serca, ale jednocześnie obawiali się przyjazdu do szpitala, gdzie w ich przekonaniu istniało realne zagrożenie zakażenia koronawirusem. Pacjenci obawiali się zachorowania i trudnych do przewidzenia powikłań infekcji. W marcu i kwietniu lęk przed COVID-19 często zwyciężał z decyzją o zgłoszeniu się do ośrodka. Dane systemu Państwowego Ratownictwa Medycznego wskazują, że w marcu i kwietniu ubiegłego roku liczba wezwań pacjentów z bólem w klatce piersiowej spadła o kilkanaście procent. W czasie epidemii SARS-CoV-2 w Europie liczba procedur kardiologii interwencyjnej podejmowanych w terapii zawału serca STEMI zmniejsza się średnio o około 20 procent, a w zawale serca NSTEMI nawet o 30 procent. Główny spadek liczby wykonywanych procedur kardiologii interwencyjnej związany jest z obawą pacjentów przed zgłoszeniem do placówek medycznych. Uzyskane w europejskich analizach dane wskazują również na znaczące opóźnienie w realizacji procedur kardiologii interwencyjnej w odniesieniu do wystąpienia pierwszych objawów zawału serca. W wielu przypadkach pacjenci próbują samemu podejmować leczenie. Dopiero nasilające objawy duszności i bólu w klatce piersiowej skłaniają ich do poszukiwania pomocy. Wiąże się to ze zwiększoną liczbą przypadków najcięższych postaci zawału serca, towarzyszących niewydolności serca, a co za tym idzie większego ryzyko powikłań i konieczność zastosowania złożonych i skomplikowanych procedur kardiologii interwencyjnej.