Częstość występowania choroby autoimmunologicznej jaką jest celiakia, wzrasta. Jej jedynym sposobem leczenia jest dieta bezglutenowa. Jednak rosnąca częstość występowania tego schorzenia nie wyjaśnia nieproporcjonalnie dużego wzrostu rozwoju przemysłu spożywczego opartego na diecie bezglutenowej. Eksperci omówili kilka z najczęstszych nieścisłości dotyczących diety bezglutenowej w artykule opublikowanym na łamach czasopisma The Journal of Pediatrics.
Niewiele wiadomo na temat motywacji osób przechodzących na diety bezglutenowe. "Nie ma powodu" było najczęstszym wytłumaczeniem wyboru bezglutenowej diety w ankiecie przeprowadzonej w 2015 roku, tak odpowiedziało około 1500 Amerykanów. Według autora pracy "w trosce o zdrowie swoich dzieci, rodzice czasami samoistnie wdrażają swoim dzieciom diety bezglutenowe w przekonaniu, że łagodzi ona objawy oraz może zapobiec celiakii, bądź jest to zdrowa alternatywa żywieniowa, bez wykonywania badań na celiakię lub konsultacji z dietetykiem". Ze względu na częste nieporozumienia na temat znaczenia glutenu, podsumowano dostępne dane dotyczące diety bezglutenowej.
Jednym z niedomówień jest twierdzenie, że dieta bezglutenowa należy jestem elementem zdrowego stylu życia bez żadnych konsekwencji. W rzeczywistości, w przypadku osób bez celiakii lub alergii na pszenicę brak jest udowodnionych korzyści zdrowotnych. Taka dieta może przyczynić się do zwiększenia spożycia tłuszczu i kalorii, przyczyniając się do niedoborów żywieniowych i tym samym przesłaniać rzeczywistą diagnozę celiakii. Innym nieporozumieniem jest myślenie, że gluten jest toksyczny - nie ma żadnych danych na poparcie tej teorii. Dieta bezglutenowa nie jest również konieczna dla zdrowych krewnych pierwszego stopnia osób z celiakią lub dla zdrowych niemowląt narażonych na ryzyko zachorowania na tę chorobę.
U stosunkowo małej grupy pacjentów kierowanej przez doświadczonego dietetyka, bezglutenowa dieta może prowadzić do poprawy stanu zdrowia i jakości życia. Jednak nie ma dowodów naukowych, że dieta bezglutenowa jest korzystna dla dzieci bez zweryfikowanej diagnozy celiakii lub alergii na pszenicę. Ze względu na potencjalne braki w niepełnowartościowej diecie i obniżenie jakości życia, dieta bezglutenowa może faktycznie stwarzać większe ryzyko niż jej potencjalne korzyści. Autor badania pragnie zauważyć, że "rodzice powinni konsultować ze specjalistami możliwe skutki finansowe, społeczne i żywieniowe niepotrzebnego wdrożenia diety bezglutenowej". Opieka zdrowotna może nie być w stanie zatrzymać mody na dietę bezglutenową, ale mogą odgrywać większą rolę w edukowaniu pacjentów i rodziców.
Więcej: sciecedaily.com
Komentarze
[ z 5]
Cieszy mnie fakt, że powyższy problem został poruszony. W związku z wciąż narastającą modą na bycie fit, czyli połączenie aktywnego, sportowego trybu życia z przestrzeganiem często restrykcyjnych diet dość często w popularnych kolorowych magazynach związanych ze zdrowym trybem życia stosunkowo często poruszany jest problem gluteny i jego zawartości w diecie. Również miałam wrażenie, że często osoby zajawione fitnessem, siłownią, cross-fitem czy inną formą popularnego teraz wysiłku fizycznego przesadzają, narzucając na siebie restrykcyjne diety z których wyłączane są nierzadko produkty zawierające gluten. Jeszcze pół biedy kiedy decyzję o przejściu na taką dietę podejmuje osoba dorosła świadoma plusów i minusów oraz ewentualnych wyrzeczeń czy konsekwencji. Gorzej jednak, kiedy rodzice zaczynają taką dietą katować również swoje małoletnie dzieci. Mam wrażenie, że teraz świat dzieli się na dwie kategorie ludzi, tych którzy w ogóle nie są zainteresowani sportem, zasadami zdrowego żywienia i do kwestii własnego zdrowia podchodzą dosyć biernie, oraz grupę ludzi, którzy niemalże żyją siłownią, fitnessem, sportem i mnóstwo uwagi przywiązują do wyboru produktów codziennej diety. Tylko, że dzieci jako dopiero rozwijające się organizmy nie powinny być skazywane na tak restrykcyjne diety. Kto wie, czy własnie ograniczanie spożycia produktów pszenicznych w młodości bez istniejących alergii, celiakii czy innych przeciwwskazań nie będzie skutkowało w przyszłości rozwinięciem nietolerancji na konkretne białko i już w dorosłym życiu taka osoba będzie skazana na przestrzeganie bezglutenowej diety bez możliwości wyboru?
Mam ostatnio wrażenie, że gluten, a raczej unikanie jego spożycia stało się dość mocno popularną hmm...najlepiej chyba powinien tutaj użyć słowa- modą. Bo jak inaczej określić tendencję ludzi do wybierania produktów oznaczonym znakiem "bezglutenowe", do rezygnacji ze spożywania makaronów, pieczywa i innych produktów zawierających białka pszeniczne jeśli nie istnieją ku temu żadne medyczne wskazania? Sam spotykam znajomych na siłowni, którzy z wielką pasją trzymają się rygorystycznych diet. I tak od poniedziałku do piątku ostro wyciskają siódme poty na siłowni, trzymają rygorystycznie dietę licząc ilość białka każdego dnia i spożywając posiłki w regularnych odstępach czasu, do tego nie wsadzą do ust niczego co może mieć w swoim składzie białka pszenicy. A później przychodzi weekend, zamawiają pizze, objadają się chipsami i popijają to wszystko piwem. Oczywiście pszenicznym. I nic im potem nie jest! Jak więc wierzyć, że ograniczenia w spożyciu glutenu mogą mieć jakikolwiek sens (oczywiście zakładając, że mówimy o osobach bez chorób autoimmunologicznych i bez alergii na pszenicę). Wiem, że wielu dietetyków promuje obecną modę, tłumacząc, że glutem zapycha jelita, że organizm staje się ociężały, że łatwiej zbiera się wodę, że spowalnia się trawienie, pasaż jelitowy i w ogóle metabolizm zwalnia. Ale ile w tym jest prawdy? Jak udowadniają autorzy artykułu, chyba niezbyt wiele....
Dobrą nowiną jest fakt, że w wielu przypadkach objawy celiakii można całkowicie wyeliminować. Aby nie powróciły, należy stosować ścisłą dietę bezglutenową. Wyeliminowanie glutenu z diety jest skomplikowane i kosztowne. Gluten znajduje się dosłownie w każdym produkcie spożywczym: w chlebie, ciastach, ciastkach, płatkach śniadaniowych, ale także w wielu sosach, zupach, gotowych daniach, jogurtach owocowych i innych deserach, w których skrobia jest środkiem zagęszczającym. Można go także znaleźć w wielu lekach i szminkach. Na liście składników ukrywa się pod wieloma nazwami. Mogą to być: słód, skrobia (z pszenicy, żyta itp.), hydrolizowane białko roślinne oraz upostaciowane białko roślinne. Jednakże największym problemem jest to, że nawet śladowe ilości glutenu mogą spowodować nawrót objawów u osób cierpiących na nietolerancję glutenu. Należy więc starannie wybierać produkty spożywcze.
.
Codzienne wybory żywieniowe wpływają na prawidłowe funkcjonowanie organizmu i jego odporność, a także na nasz nastrój. Racjonalne żywienie to nie lekarstwo, które zastąpi choremu terapię z psychiatrą lub psychologiem, jednak może ono złagodzić objawy choroby i zminimalizować jej skutki. Dodatkowo, dieta bogata w określone składniki odżywcze jest w stanie uchronić nas przed nagłymi spadkami nastroju, chronicznym zmęczeniem, nerwowością i zaburzeniami koncentracji, czyli wszystkim tym, co stanowi zapowiedź problemów natury depresyjnej. Dieta w terapii depresji opiera się na wprowadzeniu konkretnych produktów, które regulują podaż tryptofanu, odpowiedzialnego za produkcję serotoniny. Ten ważny neuroprzekaźnik zwykle kojarzony jest z układem nerwowym, jednak prawda jest taka, że wydzielany jest właśnie w jelitach. Tryptofan należy do aminokwasów egzogennych, czyli takich, które musimy dostarczyć z pożywieniem, gdyż człowiek samodzielnie go nie syntetyzuje. Znajdziemy go zatem w jajkach, rybach (tutaj warto wyróżnić zwłaszcza łososia i tuńczyka), chudym mięsie (pierś z kurczaka) oraz roślinach strączkowych (szczególnie soja). Owocem, który zapewnia dużą podaż tryptofanu, jest ananas, choć owoce i warzywa są mniejszym nośnikiem tego aminokwasu. Według nowych badań przeprowadzonych na zwierzętach zbyt dużo tłuszczu negatywnie wpływa na funkcjonowanie komórek w jelicie, co prowadzi do rozwoju niekorzystnych bakterii. One z kolei wydzielają związek, który uszkadza naczynia krwionośne. Jak pokazały badania przeprowadzone na zwierzętach wykazały, że zbyt duża ilość tłuszczu w diecie zaburza w komórkach jelitowego nabłonka działanie produkujących energię mitochondriów. Komórki w takich warunkach wydzielają większe ilości tlenu i azotanów. Pobudzają one do wzrostu szkodliwe bakterie, np. E. coli, a one produkują związek o nazwie trimetyloamina (TMA). Wątroba zamienia ją z kolei w tlenek trimetyloaminy (TMAO), który m.in. zwiększa ryzyko miażdżycy. Dieta ketogeniczna sprawia, że pozbawiony węglowodanów organizm uzyskuje energię z kwasów tłuszczowych i ketonów. Oprócz niebezpieczeństwa dla kobiet w ciąży i osób z chorobami nerek, stosowana przez dłuższy czas prowadzi do chorób serca, cukrzycy. Dodatkowo ograniczanie dostarczenia węglowodanów eliminuje z diety warzywa i rośliny strączkowe. Przez to przyczynia się do rozwoju nowotworów i choroby Alzheimera. Ponieważ osoby stosujące taką dietę z powodów zdrowotnych często traciły na wadze, dietę zaczęto sugerować jako sposób na odchudzanie. Dieta ketogeniczna może spowodować spadek masy ciała, ale działa na krótką metę. Suplementy diety stały się w ostatnich latach bardzo popularnym produktem. Mogą zawierać nie tylko witaminy i składniki mineralne, ale również aminokwasy, lecytynę, błonnik, kwasy tłuszczowe, probiotyki, związki pochodzenia roślinnego lub zwierzęcego. Przyjmowanie takich preparatów wiąże się z osiągnięciem określonych korzyści. Nie tylko odżywiają organizm i uzupełniają codzienną dietę w cenne składniki odżywcze, ale także korzystnie wpływają na koncentrację i pamięć, chronią organizm przed wpływem negatywnych czynników zewnętrznych, usprawniają pracę układu nerwowego, sercowo-naczyniowego czy kostno-stawowego. Wspomagają również dietę osób, które nie dbają o właściwie zbilansowane posiłki. Decyzja o przyjmowaniu suplementów diety powinna być podejmowana świadomie i rozważnie, najlepiej po konsultacji z lekarzem. Suplementy diety powinno się wybierać przede wszystkim starannie, biorąc pod uwagę aktualne potrzeby organizmu, które są w przypadku każdego człowieka odmienne. Zawsze należy wziąć pod uwagę ryzyko związane z możliwością przedawkowania składników odżywczych, przyjęcia z suplementem substancji szkodliwej dla organizmu lub wystąpienia interakcji pomiędzy tym produktem żywnościowym a preparatem farmaceutycznym. W przypadku stosowania kilku suplementów diety i leków o zbliżonym składzie może dojść do przedawkowania danej substancji. Zasadniczą różnicą pomiędzy suplementami diety a lekami, poza brakiem udowodnionego efektu terapeutycznego, jest znacznie prostsza w przypadku suplementu procedura dopuszczenia do sprzedaży. Obecnie na rynku jest dostępnych około 81 tysięcy tego rodzaju preparatów, co uniemożliwia skuteczną kontrolę nad ich składem i potencjalnymi skutkami ubocznymi ich zażywania, zwłaszcza w przypadku osób zażywających wiele suplementów jednocześnie i w połączeniu z lekami, co jest dość powszechne wśród seniorów. Pacjenci tkwią często w mylnym przekonaniu, wyrobionym na podstawie nie do końca właściwego przekazu reklamowego, na przykład że prezentowane w telewizji suplementy mają takie samo działanie jak leki. Kolejnym czynnikiem wpływającym na wzrost popularności leków dostępnych bez recepty i suplementów jest pogorszenie stanu zdrowia przy jednoczesnym niezadowoleniu z poziomu opieki lekarskiej. Nie bez znaczenia pozostaje także chęć obniżenia kosztów związanych z potencjalnym leczeniem i łatwiejszy dostęp do wspomnianych preparatów. Do najpowszechniejszych zagrożeń związanych z nadmiernym i długotrwałym zażywaniem suplementów należy przekroczenie dopuszczalnych norm. Szkodliwy dla zdrowia może się okazać zbyt wysoki poziom witaminy A lub żelaza, które w nadmiarze zwiększają ryzyko m.in. udaru. Innym groźnym skutkiem stosowania bez kontroli preparatów z tej grupy są potencjalne interakcje, w jakie mogą one wchodzić z przyjmowanymi jednocześnie lekami. Przykładowo niebezpieczne jest połączenie leków przeciwzakrzepowych i substancji roślinnej, jaką jest miłorząb japoński. Nadmierna ilość witaminy C lub wapnia może powodować biegunkę i ból brzucha. Przyjmowanie zbyt dużej ilości witaminy D przez długi czas może spowodować odkładanie się wapnia w organizmie, a to może osłabiać kości i uszkadzać serce i nerki. W ostatnich latach pojawił się duży wachlarz produktów, które mają poprawiać zdrowie jelit. Chodzi o probiotyki i prebiotyki, suplementy te zawierają mikroorganizmy lub związki mające na celu promowanie bakterii jelitowych. Nauka o mikrobiomie jest wciąż stosunkowo młoda, ale niezwykle złożona. Naukowcy wykazali, że probiotyki mogą pomóc w kilku problemach zdrowotnych, w tym w wspomaganiu biegunki i łagodzeniu niektórych objawów zespołu jelita drażliwego (IBS). Jednak poza kilkoma szczególnymi warunkami istnieje niewiele dowodów na to, że mogą korzystnie wpływać na zdrowie. Oczywiście może się to zmienić, gdy pojawi się większa ilość badań. Niedobory pewnych składników odżywczych sprzyjają zachorowaniu również na COVID-19, o czym naukowcy donosili już wcześniej. Teraz jednak udało się ocenić działanie tych najbardziej popularnych, z którymi wiązane są największe nadzieje. Dawkowanie i bezpieczeństwo składników odżywczych w ochronie przed powikłaniami wywołanych infekcją koronawirusem to kwestie, które będą podlegać kolejnym analizom, by można było polecać konkretne związki pacjentom. Naukowcy z Wielkiej Brytanii i Hiszpanii odkryli potencjał witaminy B12 przeciwko SARS-CoV-2 w ramach poszukiwań cząsteczek blokujących replikację koronawirusa. Według stworzonych przez nich modeli matematycznych w jego zwalczaniu pomogą molekuły o podobnym działaniu do remdesiviru, ale bez typowych dla niego efektów ubocznych. Wielonienasycone kwasy tłuszczowe omega-3 to związki tak niezbędne w organizmie, jak witaminy, a najcenniejszych form należą występujące w tłustych rybach kwasy DHA i EPA. W ustroju powstają one z roślinnego kwasu ALA, jednak wydajność tej przemiany jest niewielka. Suplementacja diety kwasami omega-3 wiązała się z zapadalnością na COVID-19 mniejszą o około 12 procent. Źródłem witaminy D są tłuszcze zwierzęce, takie jak masło i olej rybi, a także pełne mleko, sery i ryby morskie. Większą część wytwarzamy jednak pod wpływem promieni UV w skórze. Uzupełnianie diety w witaminę D szło w parze rzadszą zapadalnością na COVID-19 o6-19 procent.