Ministerstwo Zdrowia zapewnia, że uprzywilejowanie pacjentów onkologicznych nie doprowadzi do tego, że inni chorzy przesuną się na koniec kolejek i dłużej czekać będą na leczenie. Są jednak obawy czy gdy od 1 stycznia 2015 r. chorzy na nowotwory będą mieli zielone światło, to pozostali pacjenci nie staną na czerwonym.

Porównanie do ruchu drogowego nieuchronnie się nasuwa. Minister Bartosz Arłukowicz, który firmuje ustawowe zmiany dotyczące zabezpieczenia świadczeń zdrowotnych w zakresie onkologii, sam mówi o szybkiej ścieżce onkologicznej. Ma to polegać na stworzeniu listy pacjentów onkologicznych i objęciu ich kompleksową opieką na każdym etapie choroby. Będą mieli m.in. zagwarantowane konkretne terminy realizacji świadczeń.

- Szybka ścieżka onkologiczna nie wpłynie na czas oczekiwania pozostałych pacjentów na świadczenia specjalistyczne. Osoby, które zostały wpisane na listy osób oczekujących na udzielenie świadczeń, muszą mieć zapewnione ich wykonanie, żaden pacjent nie wypadnie z kolejki - deklaruje w rozmowie z nami Krzysztof Bąk, rzecznik prasowy ministra zdrowia.

Wyjaśnia, że zmiany, które wejdą w życie na początku przyszłego roku, spowodują i to, że lekarze specjaliści zostaną odciążeni i znajdą czas dla innych chorych.
- Ważną rolę w opiece zdrowotnej pacjentów onkologicznych będą odgrywać lekarze podstawowej opieki zdrowotnej (POZ) i lekarze ambulatoryjnej opieki specjalistycznej (AOS) - Krzysztof Bąk objaśnia kolejkowe mechanizmy, jakie jego zdaniem zadziałają po wprowadzeniu tzw. pakietu onkologicznego.

Szybka ścieżka i czerwone światło
Niemniej jednak obawy co do tego, czy wprowadzenie pewnej grupy chorych na szybką ścieżkę nie zakorkuje pozostałych dróg do świadczeń mają zarówno pacjenci, nazwijmy ich - nieonkologiczni, jak i lekarze.

Podczas medycznej sesji, która odbyła się w Białymstoku 18 września w ramach Wschodniego Kongresu Gospodarczego (organizatorem była Grupa PTWP, wydawca Rynku Zdrowia), dyrektor Białostockiego Centrum Onkologii dr Marzena Juczewska uznała, że głównym problemem może być dostęp do badań diagnostycznych, spowodowany m.in. - jak to określiła - gorliwością lekarzy POZ w kierowaniu pacjentów z podejrzeniem choroby nowotworowej na badania.

- Kolejka na tomografię czy rezonans jest kilkumiesięczna. Staną w niej pacjenci, u których trzeba zweryfikować podejrzenie nowotworu. Można sądzić, iż takich pacjentów będzie wielu, także dlatego, że każdy pacjent najpierw powinien mieć wykluczony nowotwór - zauważyła Marzena Juczewska, onkolog z ponad 30-letnim stażem.

- W kolejce do badań wszyscy inni pacjenci będą usuwani na drugi plan. A przecież pacjent udarowy też nie może czekać - rozważała.

Przypuszczenia dr Juczewskiej potwierdza Fundacja Watch Health Care zajmująca się badaniem dostępności do gwarantowanych świadczeń zdrowotnych. W maju tego roku, w ramach projektu OnkoBarometr, Fundacja zebrała i udostępniła informacje nt. dostępu do świadczeń zdrowotnych z szeroko rozumianego zakresu onkologii.

Jak wynika z wyliczeń WHC, Polacy czekają ok. 1,1 miesiąca na gwarantowane świadczenia zdrowotne z zakresu onkologii. Najdłuższą kolejkę odnotowano w chirurgii onkologicznej, gdzie średnio na uzyskanie świadczenia trzeba poczekać ok. 1,8 miesiąca, a najkrótszą w radioterapii onkologicznej - 0,5 miesiąca.

Z analiz wynika ponadto, że jednym z najważniejszych problemów opieki zdrowotnej w Polsce jest utrudniony dostęp do lekarzy specjalistów, diagnostyki obrazowej oraz etapowość leczenia, rzutująca negatywnie na szanse wyleczenia pacjenta onkologicznego.

Średni czas oczekiwania na badania diagnostyczne wynosi ok. 1,7 mies. Badanie rezonansem magnetycznym, stosowane w diagnostyce raka mózgu, jest obarczone najdłuższym czasem oczekiwania - ponad 4 i pół miesiąca. ”Również 4 miesiące na badanie cytogenetyczne, jak i 2,5 miesiąca na tomografię komputerową nerek, świadczą negatywnie o dostępności do diagnostyki” - czytamy w raporcie WHC.

Jednocześnie przypomniano, że schorzenia nowotworowe dotknęły 140,5 tys. mieszkańców Polski. Jest to więc olbrzymia armia pacjentów i wielki problem społeczny.

Napięte terminy
Tymczasem według nowych rozwiązań dotyczących leczenia onkologicznego, rozpoznanie nowotworu i pogłębiona diagnostyka musi nastąpić w okresie nie dłuższym niż 7 tygodni (- to docelowy termin, ma obowiązywać od 2017 r.). Do tego czasu diagnostyka onkologiczna ma być wykonana przez świadczeniodawcę w terminie nie dłuższym niż 9 tygodni. Wielu specjalistów obawia się, że w polskich warunkach to nierealne zadanie.

- Uważam, że pomysł dotyczący pakietu onkologicznego ma bardzo dobre założenia, bo wszyscy - i chorzy, i lekarze - chcemy, żeby było szybko i skutecznie. Tyle tylko, że trzeba to wszystko dobrze przemyśleć i wtedy wdrożyć projekt - podsumowała dyrektor Białostockiego Centrum Onkologii.

Bardziej krytyczny jest dr Krzysztof Łanda, ekspert ds. ekonomiki zdrowia, prezes i założyciel Fundacji Watch Health Care, który w jednym z wywiadów (Super Express, 26.07.2014) powiedział, że pakiet Arłukowicza nie ma żadnych szans na realizację i że nie zostanie realnie wdrożony w życie. - Gdyby został wdrożony w takiej formie, w jakiej jest w tej chwili, to wywoła tylko chaos w systemie. Moim zdaniem to akcja polityczno-PR, która nie ma żadnych szans na realizację.

W jego ocenie uprzywilejowanie pacjentów onkologicznych odbędzie się kosztem pacjentów z innych grup. - A więc będziemy próbowali skracać kolejki do leczenia onkologicznego, a wydłużymy kolejki w innych dziedzinach medycyny. Jest to niezgodne z Konstytucją - oświadczył.

Część prawników rzeczywiście uważa, że pakietem onkologicznym, jako naruszającym zasadę równości, powinien zająć się Trybunał Konstytucyjny.

Kogo wpierw leczyć? Sprawa dla TK
- Możemy spodziewać się skargi do Trybunału Konstytucyjnego z uwagi na naruszenie zasady równości obywateli wobec prawa i równości dostępu do świadczeń opieki zdrowotnej. Przypuszczam, że TK może nakazać ustawodawcy wprowadzenie zmian. Pakiet onkologiczny wprowadza bowiem wyłom w obowiązującym systemie - twierdzi dr Damian Wąsik z Zakładu Podstaw Prawa Medycznego Collegium Medicum im. L. Rydygiera UMK w Bydgoszczy.

Prawnik wywodzi, że Konstytucja nie wskazuje na uprzywilejowanie pewnych grup pacjentów (inni uważają, że w określonych sytuacjach prawo może stwarzać pewne przywileje dla grup o słabszej pozycji w celu wyeliminowania nierówności).

Na nasze wątpliwości - co w takim razie z uprzywilejowaniem np. pilnych przypadków - odpowiedział, że w sytuacji ratowania życia i zdrowia priorytet istnieje. Jest uwzględniony w ustawie o Państwowym Ratownictwie Medycznym czy w ustawie o finasowaniu świadczeń ze środków publicznych.

Natomiast w odniesieniu do pacjentów onkologicznych powstaje pytanie, czy każdy przypadek onkologiczny stwarza sytuację zagrożenia życia i zdrowia pacjenta.

- To prawda, że schorzenia onkologiczne są zagrożone wysoką śmiertelnością. Jednakże w przypadku chorób nowotworowych istnieje rozróżnienie ich złośliwości. Zatem pacjent onkologiczny niekoniecznie musi być w gorszym stanie zdrowia niż pacjent np. po udarze, który też czeka na tomografię - przekonuje Damian Wąsik. Stawia retoryczne pytanie: Czy każdy pacjent onkologiczny jest pacjentem w stanie pilnym, wymagającym natychmiastowej interwencji kosztem innych chorych?

Zwraca też uwagę na prawne konsekwencje wyznaczenia terminów na rozpoznanie nowotworu i pogłębioną diagnostykę.

- W sytuacji niedotrzymania terminów adresatem skargi powinien być NFZ jako podmiot, który czuwa nad prawidłową realizacją świadczeń - to w przypadku, gdy nie ma realnej szkody, czyli uszczerbku na zdrowiu. Jeżeli natomiast na skutek braku postawienia diagnozy w wyznaczonym terminie pacjent doznaje uszczerbku w postaci zaostrzenia choroby nowotworowej czy też nawet zgonu, wówczas należy wystąpić do sądu o odszkodowanie na ogólnych zasadach - wyjaśnia i przywołuje krytyczne głosy onkologów, że wyznaczono zbyt krótkie terminy.



Źródło: www.rynekzdrowia.pl