Rosnąca oporność bakterii na powszechnie stosowane antybiotyki sprawia coraz większe problemy w leczeniu m.in. zakażeń bakteriami Helicobacter pylori, które są przyczyną wrzodów żołądka i dwunastnicy oraz raka żołądka. Wg specjalistów leczone antybiotykami powinny być tylko zakażenia objawowe, potwierdzone metodami diagnostycznymi.

Polska zaliczana jest do krajów o wysokiej częstości zakażeń H. pylori – średnio wynosi ona aż 70 proc. - mówi PAP prof. Magdalena Mikołajczyk-Chmiela z Katedry Immunologii i Biologii Infekcyjnej Uniwersytetu Łódzkiego.

Naukowcy poszukują nowych związków biologicznie aktywnych m.in. pochodzenia roślinnego, o działaniu bakteriobójczym w stosunku do tych bakterii. Takie badania prowadzone są m.in. w Katedrze Immunologii i Biologii Infekcyjnej UŁ.

Bakterie H. pylori zasiedlają błonę śluzową żołądka i dwunastnicy. Należą do grupy najczęstszych patogenów człowieka. Po raz pierwszy wyizolowali je na początku lat 80. dwaj badacze australijscy: Barry J. Marshall i J. Robin Warren. To osiągnięcie, za które otrzymali Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny i fizjologii, zrewolucjonizowało podejście do leczenia choroby wrzodowej żołądka i dwunastnicy.

„Okazało się, że to właśnie te bakterie są czynnikiem etiologicznym zapalenia błony śluzowej żołądka, wrzodów trawiennych żołądka i dwunastnicy, a dalszą konsekwencją takich zakażeń może być rozwój chłoniaka wywodzącego się z limfocytów, bądź raka żołądka” - wyjaśniła prof. Mikołajczyk-Chmiela.

Zakażenia bakterią H. pylori są bardzo powszechne na całym świecie. Szacuje się, że nawet połowa populacji ludzkiej jest nią zakażona, choć występują różnice w zależności od regionu świata i statusu socjalno-ekonomicznego. Na przykład w Stanach Zjednoczonych częstość zakażeń wynosi 20-30 proc., ale w krajach azjatyckich, takich jak Chiny czy Japonia, sięga nawet 90 proc. Polska zaliczana jest do krajów o wysokiej częstości zakażeń, która może osiągać nawet 70 proc., choć także występują różnice w zależności od regionu kraju.

W większości przypadków zakażenie przebiega bezobjawowo, czyli w formie nosicielstwa, ale u około 10-20 proc. osób zakażonych rozwija się tzw. zakażenie objawowe, któremu towarzyszą objawy dyspepsji: refluks, zgaga czy uczucie ciężkości po posiłku. Według specjalistów tylko tego typu zakażenia objawowe powinny być leczone, po uprzednim potwierdzeniu zakażenia.

„Uznaje się w tej chwili, że tylko osoby z objawowym zakażeniem H. pylori, u których zostało ono potwierdzone pakietem określonych metod diagnostycznych, mogą być poddane leczeniu farmakologicznemu z wykorzystanie antybiotyków. To zabezpiecza przed nieupoważnionym stosowaniem antybiotyków u osób z bezobjawowym zakażeniem i ogranicza możliwość narastania antybiotykooporności” - podkreśliła prof. Mikołajczyk-Chmiela.

W diagnostyce takich zakażeń wykorzystuje się różne testy: metody histologiczne oraz tzw. szybki test ureazowy określający aktywność enzymu ureazy tych bakterii. Testy te wymagają przeprowadzenia gastroskopii i pobrania wycinków tkanki żołądka. Natomiast do testów nieinwazyjnych należą: ureazowy test oddechowy z mocznikiem znakowanym izotopem węgla 13 C, testy przeznaczone do wykrywania antygenów H. pylori w kale oraz metody serologiczne umożliwiające wykrycie w surowicy przeciwciał przeciwko antygenom tych bakterii.

Standardowo leczenie trwa od 7 do 10 dni i stosuje się w nim jednocześnie dwa antybiotyki: klarytromycynę lub amoksycylinę i metronidazol, plus lek obniżający kwasowość soku żołądkowego, co powoduje lepszą stabilność stosowanych antybiotyków. Problemem w leczeniu jest jednak zwiększająca się oporność pałeczek H. pylori na antybiotyki stosowane do tej pory w terapii.

„Szczególnie częsta jest oporność na klarytromycynę i metronidazol. Jedynie amoksycyklina jest wciąż antybiotykiem skutecznym. W związku z tym do leczenia wprowadza się inne antybiotyki, takie jak lewofloksacyna czy fluorochinolony, ale do ich stosowania też trzeba podchodzić ostrożnie, bo również w ich przypadku antybiotykooporność narasta” - podkreśliła ekspertka z UŁ.

Badaczka przyznała, że w niektórych krajach azjatyckich, w związku z zagrożeniem rozwoju raka żołądka, pojawia się idea leczenia wszystkich osób zakażonych tą bakterią, nawet osób z zakażeniem bezobjawowym. Ale światowe środowisko medyczne i naukowe jest temu przeciwne, bowiem okazuje się, że bakterie przystosowując się do życia w organizmie gospodarza mogą wykazywać pewne korzystne działania.

„Hamują np. rozwój raka przełyku. Mają również pewne właściwości polegające na modulowaniu aktywności układu odpornościowego i np. są dane, które wskazują, że taka aktywność wyciszania pewnych mechanizmów odpornościowych ma miejsce w astmie. W związku z tym powszechne leczenie zakażeń bezobjawowych nie znajduje aprobaty w środowisku naukowym i medycznym” - wyjaśniła ekspertka.

Z drugiej strony coraz więcej badań eksperymentalnych i epidemiologicznych wskazuje na możliwy związek pomiędzy zakażeniami H. pylori a rozwojem chorób ogólnoustrojowych, poprzez wzbudzanie silnej reakcji zapalnej, która z czasem staje się przewlekła. Chodzi m.in. o chorobę niedokrwienną serca czy cukrzycę. „To są przykłady chorób ogólnoustrojowych, w rozwoju których, w pewnym zakresie, czynnikiem ryzyka może być zakażenie tą bakterią” - przyznała specjalistka.

W związku z powszechnością zakażeń H. pylori, poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi takich zakażeń oraz kurczeniem się możliwości stosowania antybiotyków, naukowcy poszukują alternatywnych metod leczenia. „W naszym zespole w Pracowni Gastroimmunologii prowadzimy badania mające na celu poznanie patogenezy tych zakażeń, w kontekście zrozumienia przyczyn zróżnicowanego ich przebiegu” - powiedziała prof. Mikołajczyk-Chmiela.

Naukowcy szukają także nowych preparatów naturalnych, biologicznie aktywnych pochodzenia roślinnego, głównie ekstraktów roślinnych i ich ściśle określonych komponentów, które mają działanie bakteriobójcze lub hamujące wzrost czynników zakaźnych, w tym H. Pylori.

„Szukamy też takich preparatów biologicznych pochodzenia naturalnego, które wspomagają aktywność układu odpornościowego i na tej drodze mogłyby przyczyniać się do zwalczania takich zakażeń lub zapobiegać ich rozwojowi. Preparaty takie są także badane pod katem nasilania działania bakteriobójczego antybiotyków” - wyjaśniła prof. Magdalena Mikołajczyk-Chmiela z UŁ.


Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl | Kamil Szubański